Wszystko

Prosto z Przepompowni
24 kwiecień 2017

Stand-Up to coś więcej niż tylko śmiech – Wywiad z Abelardem Gizą

Stand-Up. Kolejna z propozycji, którą co jakiś czas możecie spotkać w Klubie Stara Przepompownia. Jednym z artystów, który wystąpił na naszej scenie był Abelard Giza, niekwestionowany pierwszoligowiec wśród polskich Stand-Uperów. Mieliśmy chwilę aby z nim porozmawiać.

Jak Ci się podoba w Starej Przepompowni? Widziałem, że zerkałeś już m.in. na witraże.

Bardzo fajny klimat. Lubię takie odrestaurowane, stare miejsca, które nabierają nowego ducha i energii. Jeszcze zestawienie takiej sztuki, mam wrażenie w naszym kraju nadal nowoczesnej, jaką jest Stand-Up z takimi murami i witrażami. To bardzo ciekawe połączenie i mam nadzieję, że wyjdzie z tego bardzo zjadliwy i energetyczny mix dla ludzi.

No właśnie. Stand-Up to nadal trochę nowa rzecz w Polsce. Zdarza Ci się, że musisz się tłumaczyć z tego czym to jest?

Nie, już nie. Kiedyś tak było gdy zaczynaliśmy z „Bez cenzury” z Kaśką i Kacprem. Każdy wstęp polegał na wytłumaczeniu z czym to się je, czym się różni od kabaretu, że mogą paść jakieś słowa i sądy, które mogą być dla kogoś wulgarne czy ostre. Jednak Stand-Up to nie jest tylko wulgarność i nie zawsze musi być wulgarność. Oczywiście, może się pojawić. Tak jak w kabaretach pojawia się czasem jeden brzydki wyraz na cały program, tak tutaj tych wyrazów może być więcej.

Zauważyłeś taką łatkę wulgarnego Stand-Upera, różniącą się od uśmiechniętego kabareciarza?

Owszem, jest taka łatka ale ona wynika z nieznajomości tematu. Sami kiedyś podkreślaliśmy tę wulgarność. Po to żeby ludzi w jakimś sensie ostrzec, że to może właśnie takie być. Jednak ludzie kasowali „może” i uważali, że „musi” takie być. W pewnym momencie wpadliśmy w taką koleinę myślenia, że Stand-Up musi być wulgarny i muszą przeklinać. Znam wielu komików, którzy prawie lub w ogóle nie używają brzydkich wyrazów. Czy nawet nie poruszają jakiś ostrzejszych tematów. Tylko idą w abstrakcję, w tematy łagodniejsze czy milsze. Przede wszystkim Stand-Up jest autentyczny. Jeżeli przeklinasz w życiu prywatnym, to też będziesz przeklinał na scenie. No, a większość z nas przeklina w życiu prywatnym, traktuje te słowa jako podkreślniki lub przecinki. To nie jest tak, że teraz będziemy udawać, że te słowa są nam obce. To trochę inna forma ale mam wrażenie, że w rapie to też tak wygląda. Mamy pewną naturalną potrzebę mówienia wewnętrznym głosem, który jest w naszych głowach. Nie udajemy, nie ściemniamy. Tylko wychodzimy i gadamy.

Uważasz, że w Stand-Upie jest miejsce na manifestowanie swoich przekonań i poglądów?

Jest. Absolutnie. Myślę, że to jest taka sztuka, która wręcz wymaga mówienia tego co czujesz. Oczywiście, jeśli nie czujesz polityki lub nie chcesz o niej mówić. Albo nie czujesz prywatnie potrzeby mówienia o pewnych swoich poglądach społecznych czy jakichkolwiek innych – to nie musisz tego mówić. Jeśli bawi Cię abstrakcja, absurd to ok. To kim jesteś w jakimś sensie odbija się na scenie. Scena jest jakimś lustrem. Trochę powiększającym, trochę wykrzywiającym nas – ale niedużo. Jeśli ja jestem rubasznym, śmiesznym gościem w życiu, to taki będę na scenie. Jeśli jestem zamknięty, trochę mroczny, to taki będę na scenie. I każdy z komików, których znam prywatnie, dokładnie taki jest. Lotek jest mega wyluzowanym, śmiesznym typem. Bardzo otwartym. Tak samo Rafał Pacześ. Z kolei Jacek Stramik jest bardziej zamkniętym gościem, który też taki jest na scenie w pewnym sensie. Trochę jesteśmy „podkreśleni” na tej scenie, ale właśnie tacy jesteśmy. I to jest super w Stand-Upie, że poznajesz człowieka. Oprócz tej dawki humoru interesuje Cię jego pogląd na świat. Przez parę minut może być cisza. Ludzie mogą patrzeć, słuchać. To widać, kiedy ktoś już nabierze warsztatu, że potrafi zainteresować tym co myśli o świecie. Nie tylko musi być co dwie linijki punch. I tak, że cały czas jest śmiesznie, śmiesznie. Czasami jak jest dobrze skonstruowany set, to można ludzi zatrzymać i skupić ich na swoim myśleniu, na swoim oglądzie rzeczywistości. I oni po prostu chcą spędzić z Tobą czas, a nie tylko się śmiać.

Często jest problem z tym, że idąc przez miasto ludzie jednak wymagają od Ciebie żartu, uśmiechu gdy niekoniecznie masz na to ochotę? Ta łatka ze sceny przenosi się na życie prywatne?

Tak, przekłada się ale mnie to nie dziwi. To jest w ogóle bardzo częste pytanie. Fajne jest to, że rozumiesz, że mogę się gorzej czuć albo być w jakimkolwiek innym humorze. Ale to, że ludzie tak mnie postrzegają, a nie dostrzegają, że mogę być w nieco innym nastroju to wynika z tego, że patrzy się na nas jak na ludzi, których widzę tylko i wyłącznie wtedy kiedy żartują. W internecie, w telewizji czasem, na scenie na żywo. Raczej jesteśmy gośćmi którzy zawiadują, są w centrum i mimo wszystko głównie dowcipkują czy żartują. To jest trochę tak jakbyś się zdziwił, że idzie Messi w swetrze. Czy jakiś skoczek narciarski. Jak go oglądasz ma kombinezon, kask i nagle widzisz go w swetrze i jeansach. To jest trochę dziwny widok. Tak samo skwaszony komik z nietęgą miną to dziwny widok. I dlatego, że ludzie znają mnie takiego, a prywatnie raczej mnie nie znają to myślą, że chodzę cały czas uśmiechnięty. W końcu jak mnie gdzieś zobaczą to raczej robię sobie żarty. To jest normalne. To tak jakbyś miał wyobrażenie, że taki twardy raper chodzi cały czas np. z bronią albo coś. Potem widzisz go w warzywniaku bo musi zrobić zakupy na obiad i to jest dziwne.

Jak sądzisz – jest jakaś kwestia, której Stand-Uperzy i kabareciarze nie powinni ruszać? Czy dobre podejście do tematu obroni wszystko?

Dokładnie tak. Odpowiedź zawarłeś właściwie w pytaniu. Jeśli masz patent – bo nie zawsze się go ma. Jednak jeśli się ma ten pomysł, dotrze się do sedna jakiegoś problemu. Bo obśmiewany jest problem. Nie konkretne zjawisko, tylko problem z nim związany. Ten problem jest generowany przez słabości i ułomności danego zjawiska. Ludzie myślą – patrz wyśmiewa Boga. Tu nie chodzi o Boga ale ludzkie podejście do pewnych spraw z tym związanych. Albo np. aborcja. To nie kwestia „ofiar” tylko pewnych zachowań, ułomności danego tematu. Z tym, że ludzie często są tak emocjonalnie nastawieni, że słysząc dane słowo już sobie kategoryzują. To co im pasuje to sobie biorą, mało kto lubi się wsłuchać w kontekst i zrozumieć o czym jest cała historia. Moim zdaniem, da się obronić każdy temat. I powinno się wyśmiewać każdą syfiastą stronę rzeczywistości. No bo, dzięki temu przekłujemy balon z tym nadmuchiwanym, złym powietrzem wokół jakiejś sprawy. Tak samo jak masz jakieś wady. Jeśli je wyśmiejesz, czy ludzie je powyśmiewają w taki sposób, że pomyślisz „kurczę, może coś w tym jest”. To później nikt nie jest w stanie zrobić Ci krzywdy. Bo to już zostało obśmiane. Zostało rozładowane, zneutralizowane. No i jest ok.