Wszystko

Prosto z Przepompowni
08 grudzień 2016

Wielbiciele musicali i secondhandów – wywiad z zespołem Divines

W tym roku na scenie Klubu Stara Przepompownia wystąpiło wielu ciekawych ludzi. Ten duet niewątpliwie był jednym z najbarwniejszych i najbardziej interesujących. Przyjechali do nas z Warszawy ale sami przyznają, że z Ostrowem mają swoistą więź. Grają nowocześnie ale po Polsku. Lubią stare rzeczy ale rozmowę zaczęliśmy od rozważań nad nowoczesnymi technologiami. Byli u nas przed premierą ale już możecie sprawdzać ich nowy album. Przed Wami zespół Divines, który na krótką rozmowę złapaliśmy przed występem.

Jeśli chodzi o Waszą muzykę to chyba bez darów technologii zbyt wiele nie zrobicie?

Piotr: To fakt (śmiech). Zbyt wiele nie możemy zrobić… ewentualnie stanąć na rękach.

Lulu: Albo na głowie! Kiedyś się nawet uczyłam.

Nie po raz pierwszy gracie w Ostrowie. Jak wspominacie poprzednie wizyty?

Piotr: Dziś rozmawialiśmy w samochodzie, że w zasadzie Ostrów jest niemalże naszym matecznikiem. Wiadomo, jest Warszawa ale poza nią w Ostrowie nagrywaliśmy najczęściej. Stąd też mieliśmy wydawcę – Mariusza Czelnego (Osterdam Records red.). Można powiedzieć, że Ostrów jest w naszym sercu.

Lulu: Tak. I zawsze się tutaj świetnie gra.

Wspomnieliście o Mariuszu Czelnym. Jak nawiązaliście z nim współpracę?  Przyznacie – to dość nietypowy ruch by z Warszawy „przenosić się” trochę na prowincję patrząc z punktu widzenia stolicy.

Piotr: No nie na aż taką prowincję. Tak naprawdę w różne miejsca wysyłaliśmy nasze demo, które później Mariusz wydał. Odzew był ze strony kilku osób ale to ze strony Mariusza był on najbardziej serdeczny. Poczuliśmy, że on w to wierzy, widzi to. Wyczuliśmy wspólne fluidy.

Jak to artyści. To co w opisie Waszego zespołu na Facebooku jest najbardziej intrygujące to zdanie „fanka przedwojennych musicali i znawca warszawskich second handów”. Rozwiniecie?

Piotr: Po prostu jesteśmy nimi (śmiech).

Lulu: Nie będziemy tego ukrywać (śmiech). Tak w zasadzie z tymi second handami to mamy obydwoje!

Piotr: Swego czasu prowadziłem fanpage, na którym sprzedawałem rzeczy, którymi się obłowiłem w lumpeksach… Te second handy to jest pewien sposób na jakąś oryginalność. Można tego trochę w muzyce przemycić.

Czyli Wasze pasje pozamuzyczne – jak szperanie po lumpeksach czy musicale – także staracie się przekładać na muzykę? Powiem szczerze, że inspiracje widać np. w teledyskach.

Lulu: W ogóle z musicalami jest tak, że się tym interesuje od dawna. Robiłam licencjat w tym temacie. Myślę, że to się jakoś tam przekłada przynajmniej na to co ja robię w zespole. Ten styl trochę dawny, nieco kabaretowy. Z tego też wynika śpiewanie bardziej fabularne, a nie śpiewanie dla samego śpiewania. Staram się opowiadać jakieś historie w tych piosenkach. To chyba jest to co wyniosłam z musicali.

I to chyba nie jedyny element fabularny za który odpowiadasz. Do wideoklipów też przykładasz swoją rękę. To połączenie pasji muzycznych i filmowych w jedno? Patrzycie na to w ten sposób?

Piotr: Warstwa wizualna jest bardzo istotna w naszej twórczości. Przy najnowszej płycie też będziemy pracowali nad klipami. Pomysłów mamy wiele.

Lulu: Robimy dosyć sporo klipów. Studiuję reżyserię więc siłą rzeczy też się w to angażuję. Mam nadzieję, że nikt mnie nie zwolni z tej funkcji (śmiech). Póki co zajmuję się tym dość intensywnie ale być może przy kolejnym singlu nawiążemy szerszą współpracę z innymi ludźmi. Póki co nie będziemy zdradzać szczegółów.

Piotr: Są pewne plany. Chcielibyśmy wydać nie jeden, tylko dwa lub trzy klipy.

Lulu: No tak, pomysłów jest wiele i mamy teraz singlowy ból głowy.

Piotr: To prawda. Było kilka propozycji na singiel. Wydaje nam się, że w końcu decyzja zapadła i być może już niedługo będzie można zobaczyć efekty.

Czy przez to, że do tej pory puszczaliście głównie EPki było trudniej wybrać ten jeden bądź dwa singlowe numery z pełnego materiału?

Piotr: To był spory problem. Wydaje nam się, że wszystkie kawałki są dość chwytliwe ale chodzi też o pewną stylistykę, kreowanie wizerunku. Wizję, którą później chce się przedstawiać spójnie.

Lulu: Wybór singla jest strasznie trudny. Jak samemu zdecydować co ma największy potencjał? Oczywiście, można pytać ludzie ale oni też mają różne gusta. Okazuje się, że to nie jest takie proste. Ostatecznie jednak chodzi o to, że trzeba to poczuć. Wtedy nie zastanawiamy się czy A będzie singlem, czy B będzie singlem. Bo dobrze wiemy, że to C nim będzie – bo to jest to!

Piotr: Chodzi o to by uniknąć wyboru między dżumą, a cholerą (śmiech). Przez pewien czas spędzało nam to sen z powiek.

Przeczytałem na jednym z portali, że 2016 to będzie Wasz rok. Wróżono Wam sukces na miarę The Dumplings czy Kamp! Jak się na to zapatrujecie? I czy nie sądzicie, że w tym gatunku muzycznym będzie akurat Wam o sukces trudniej? Większość tworzy po angielsku, u Was sporo dzieje się po Polsku.

Lulu: Prawdopodobnie cała nowa płyta będzie po Polsku. Nasza droga na pewno jest trochę inna.

Piotr: To był świadomy wybór. Co do porównania. U nas z pewnością trwało to wszystko nieco dłużej. Nie doszukiwałbym się takich oczywistych zestawień. Być może formuła The Dumplings i nasza jest podobna stąd te porównania. No ale jest nam miło, że ktoś tak sądzi. Z drugiej strony nie powiedziałbym, że to jest taki w pełni nasz rok. Na pewno jest ważny dla naszego rozwoju. Udało się nam zagrać na Spring Break Festival, na Openerze. No i wydajemy płytę.

Lulu: Zgadzam się z tym co powiedział Piotr. My jesteśmy już troszkę dłużej na tej scenie i też długo szukaliśmy dla siebie miejsca. Co trzeba, a czego nie trzeba. To co dzieje się teraz jest wynikiem długich miesięcy zastanawiania się nad naszym kierunkiem. Popełniania błędów.

Piotr: Mnóstwa błędów z których wyciągaliśmy wnioski.

Chcecie powiedzieć, że macie gdzieś głęboko na dysku ukryte piosenki, które gdy teraz włączycie to łapiecie się głowę myśląc „jak mogliśmy to zrobić”?

Lulu: Nawet nie pytaj (śmiech)! Gdyby ktoś się teraz włamał na ten dysk mógłby zmienić o nas zdanie.

Piotr: Byłby to koniec wszystkiego. Musimy tego dysku pilnować jakimś psem, by ciągle przy nim warował (śmiech).

Wspomnieliście m.in. o graniu na naprawdę dużych festiwalach. Jestem ciekaw – lepiej gra się Wam na takich scenach dla zróżnicowanego targetu odbiorców, czy w kameralnych klubach mając szansę na większy kontakt z publicznością?

Lulu: Osobiście lepiej gra mi się w mniejszych miejscach. To widać nawet na przykładzie Warszawy. Uwielbiam to miejsce ale tam gra się nieco inaczej. Jest trochę inna publiczność, bardziej powściągliwa.

Piotr: To wynika też z tego, że widz warszawski jest nieco bardziej nasycony. Ma na co dzień więcej eventów światowego formatu. Może selekcjonować. Ciężej jest takich ludzi np. poderwać do tańca.

Lulu: Tak! Mieliśmy taką sytuację całkiem niedawno. Graliśmy w dość tanecznym miejscu – co prawda był to czwartek i być może czynnik weekendowy jeszcze nie zadziałał – ale był to bardzo spokojny koncert. W tym sensie, że wszyscy słuchali lub siedzieli na schodkach. Dopiero po koncercie ludzie podchodzili do nas mówiąc, że chcieli wejść na parkiet ale nie chcieli być tymi pierwszymi. W mniejszych miastach jest trochę inna atmosfera.

Piotr: Na festiwalach też wygląda to inaczej. Taki Opener czy Spring Break mają charakter nieco przeglądowy. To inne napięcie, tam każdy chce się zaprezentować jak najlepiej i moim zdaniem to powoduje też nieco inny odbiór.

Macie takie ciśnienie żeby wypadać najlepiej na tle innych? Czy przez to bardziej analizujecie jak robić muzykę czy jednak robicie to czego sami chcecie słuchać?

Piotr: Lubimy słuchać naprawdę różnych rzeczy. Po części to co robimy to jest przemyślany zabieg. Potrafię sobie wyobrazić Divines zupełnie inny. Mógłby taki być. Jednak w tym momencie stawiamy na konsekwencję w swoim przekazie. Można robić coś pokiereszowanego ale na dłuższą metę to się nie sprawdza.

Lulu: Moim zdaniem, jest w Polsce jakaś nisza – nazwijmy ją elektroniczno taneczną – i to jest taka nisza, która za granicą istnieje. U nas trochę kuleje i mam nadzieję, że my będziemy jej częścią i będzie się ona rozwijać.

Piotr: Też trochę się transformujemy scenicznie. Zaczynamy grać z perkusją, jeszcze nie na wszystkich eventach ale coraz częściej. Jest dzięki temu więcej żywej energii. Na płycie również pojawią się żywe instrumenty.

Czy to oznacza, że osoby znające Was z wcześniejszych nagrań będą zaskoczone nowym albumem?

Pioyr: Mamy przede wszystkim nadzieję, że będą zaskoczone pozytywnie (śmiech).

Lulu: Ta płyta z pewnością będzie dużo lepiej wyprodukowana niż to co robiliśmy do tej pory.

Skoro jesteśmy już przy płycie. Wszystko od początku do końca to Wasza robota czy pojawią się jacyś goście? I nie myślę tu jedynie o żywych instrumentach.

Lulu: Na tej produkcji akurat nie. Przyznam, były takie pomysły. Teraz popularne są feauturingi ale jakoś nie doszło do tego w naszym przypadku.

Piotr: Dokładnie tak. Są żywe instrumenty i to jest ten wkład dodatkowy.

Lulu: Jednak przy następnej płycie – bo mamy nadzieję, że taka się ukaże gdy tylko powstaną nowe numery – istnieje szansa, że będą kawałki na zasadzie współpracy z innymi artystami. Mamy pewne koncepcje.

Nie zdążyła wyjść jeszcze jedna płyta, a Wy myślicie już o kolejnej. Macie aż taki głód tworzenia?

Lulu: Coś w tym jest!

Piotr: Sporo numerów, które będzie można usłyszeć na tej płycie powstała już jakiś czas temu. Zostały oczywiście dopieszczone i poprawione ale potrzeba nowej ekscytacji. Teraz czekamy by tym co stworzyliśmy podzielić się z odbiorcami.

Wychodzi płyta. Zostaje świetnie przyjęta. Otwierają się przed Wami wszystkie drzwi. Jakie największe marzenie koncertowe chcielibyście wtedy zrealizować? A może jakaś wymarzona współpraca?

Lulu: Ja bym chyba chciała wystąpić na festiwalu w stylu Colours of Ostrava lub Sziget Festival. To jest takie marzenie. Myślę też, że mamy takie podejście – im dalej tym lepiej. Więc może koncert w jakimś egzotycznym miejscu? Być może Azja. Co do współpracy – to bardzo ciężkie pytanie!

Piotr: Festiwale zagraniczne to jedno ale chciałbym też wrócić kiedyś na Openera, tym razem na większą scenę. I jest plan by kiedyś to zrealizować. Jeśli chodzi o współpracę, to pytanie rzeczywiście trudne. Szczerze mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Na pewno fajnie by było współpracować z dobrą sekcją rytmiczną i jesteśmy w tym względzie na dobrej drodze.

Lulu: Pytanie jeszcze kto chciałby z nami współpracować (śmiech)? Fajnie byłoby coś nagrać z Reni Jusis.

Piotr: Albo Krystyną Prońko.

Ja Wam życzę by na podobne pytanie inni artyści odpowiadali, że chcą współpracować z Wami. Dzięki za rozmowę.

Divines: Oby, oby. Dziękujemy!